Pożyczyłem wiele książek, lecz najbardziej żałuję "Uśmiechu u stóp drabiny", bo się ładnie wspinał. Gwoździk w ścianie, nad biurkiem. Płaszczyk śniegu skradziony w taksówce. Teraz tylko strzępy bieli, dookoła koła - jak "iluzja strachu", który przeczuwamy będąc starszą kobietą telefonującą w przedpokoju.
Skończyłem czytać "Księgę niepokoju", teraz mam wybór: Andrzej Bart albo "Agadir". Wersja robocza zimy czeka w "Do wysłania". Nikt nie zdaje sobie sprawy jaką tragedią byłby brak cudzysłowu. To kiepskie zdanie, lecz bardzo prawdziwe. Zakładasz te kreseczki jak kradziony zegarek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz